PB: Według danych BGK z minionej środy do banków wpłynęły 32 tys. wniosków o bezpieczny o kredyt 2 proc. Przy okazji wyników półrocznych poinformowali państwo, że do banku wpłynęło 13 tys. wniosków. To potwierdza tezę, z jaką można spotkać się na rynku, że faktyczna liczba wnioskodawców jest trzy razy mniejsza niż liczba wniosków, ponieważ klienci aplikują przez brokerów do co najmniej 3 banków. Krąży pogłoska, że w efekcie w bankach tworzą się kolejki. Podczas konferencji wynikowej powiedział pan, że średni czas oczekiwania w PKO BP na rozpatrzenie wniosku to 17 dni, czyli krócej niż 21 dni wyznaczone w ustawie. Nie ma kolejek?
Dariusz Szwed, wiceprezes PKO BP, kierujący pracami zarządu: Program Pierwsze mieszkanie cieszy się ogromną popularnością i widać, że trafia w potrzeby Polaków. 17 dni trwało rozpatrywanie wniosków w lipcu. W związku z dużym zainteresowaniem i napływem wielu wniosków w sierpniu czas rozpatrywania się wydłużył i jest to naturalny proces. Na 13 tys. wniosków podpisaliśmy prawie 1 tys. umów kredytowych. 10 proc. zostało rozpatrzonych negatywnie. Do rozpatrzenia mamy ponad 10 tys. wniosków, a stale napływają nowe. Dziennie wpływa do nas około 300 wniosków. Pana pytanie dotyka sedna sprawy, nad którą od pewnego czasu zastanawiamy się i planujemy podjęcie działań w celu zwiększenia efektywności procedowania wniosków otrzymanych od pośredników, ale już podejmujemy działania usprawniające proces podejmowania decyzji. Rozpoczynamy dialog z brokerami, żeby wspólnie opracować lepszy system dystrybucji wniosków.
Ten system tak działał do tej pory i się sprawdzał. Pośrednicy wysyłali po kilka wniosków i w ramach konkursu wybierali najlepszą ofertę dla klienta.
Tylko że nie rozmawiamy o standardowym kredycie hipotecznym, lecz o wysoce wystandaryzowanym produkcie, w którym parametry finansowe są niemal identyczne dla wszystkich klientów. Oferty banków różnią się detalami. Chcemy zaproponować pośrednikom przygotowywanie i wysyłanie wniosków w lepszy sposób, który uwzględni dobro klienta, by nie musiał długo czekać na rozpatrzenie wniosku, a ten czas oczekiwania nie mijał w nerwach. Brokerzy mają doświadczenie i wiedzę o swoich klientach. Mogą z pewnym prawdopodobieństwem przewidzieć, w którym banku można uzyskać najlepszy kredyt pod kątem potrzeb lub zdolności kredytowej klienta.
Czy PKO BP proponuje dokonać wcześniej selekcji, do jakiego banku wysłać wniosek?
Chcemy zaproponować, żeby pośrednik wysyłał wniosek tam, gdzie klient może otrzymać najbardziej korzystną dla siebie ofertę pod kątem potrzeb. Powtórzę, w przypadku Bezpiecznego kredytu 2 proc. pole na konkurencję jest bardzo zawężone. Ostatecznie miesięczna rata w ofercie kilku banków oferujących ten kredyt nie będzie różniła się w znaczący sposób. Mnożenie liczby wniosków, a tym samym dublowanie procesów zwiększa koszty, które ponoszą klienci, i niepotrzebnie wydłuża czas otrzymania pieniędzy przez kredytobiorcę. Mam nadzieję, że pośrednicy wykażą się zrozumieniem dla naszego podejścia.
Kredyt jest wystandaryzowany, ale marże są różne...
Różnice cen są naprawdę niewielkie. Mogą być spowodowane np. zdolnością kredytową klienta. Pośrednicy mają jednak dużą wiedzę o tym, w których bankach wnioskodawca o określonych parametrach finansowych otrzyma najkorzystniejszą ofertę kredytu w oczekiwanej lub zbliżonej wysokości. I tam powinni kierować wniosek.
Może nie warto było się tak śpieszyć z przystępowaniem do programu?
Nie nazwałbym tego pośpiechem. Jesteśmy w programie od pierwszego dnia i widzimy, że Bezpieczny kredyt 2 proc. doskonale wpisuje się w oczekiwania Polaków. Korzystają z niego przeważnie ludzie młodzi, którzy w końcu mogą spełnić marzenie o własnym mieszkaniu, a jednocześnie zaspokoić jedną z podstawowych potrzeb człowieka.
Za chwilę do programu dołączą banki komercyjne — we wrześniu i w kolejnych miesiącach. To rozładuje kolejki wnioskodawców.
Odpowiem pytaniem: czy kiedy one dołączą do programu, pośrednicy będą wysyłać nie cztery wnioski na klienta, lecz sześć lub więcej?
Kontaktowaliście się w sprawie inicjatywy rozmów z pośrednikami z Pekao i Aliorem?
Nie. Na ten moment sami zaczniemy rozmowy.
W maju PKO BP miał 30-procentowy udział w nowej sprzedaży kredytów hipotecznych, w czerwcu 25 proc. Przy takim popycie na bezpieczny kredyt niebezpiecznie zbliżacie się do poziomu 40 proc., gdzie do akcji może wkroczyć UOKiK.
Nie sądzę, żeby ten poziom został przekroczony. Przypomnę, że na 13 tys. wniosków mamy podpisanych 1 tys. umów — to mniej niż 10 proc., więc osiągnięcie 40 proc. nie jest realne. Warto zaznaczyć, że udziały zmienią się również po wejściu do programu innych banków.
Czy to nie jest tak, że klient bezpiecznego kredytu wypycha z kolejki klienta zainteresowanego standardową hipoteką? Komercyjne banki mówią, że przychodzą do nich wasi klienci, ponieważ termin oczekiwania w PKO BP jest zbyt długi. Popyt na kredyty mieszkaniowe rośnie, co widać po wynikach ING Banku Śląskiego. On nie bierze udziału w programie, a ma 17-procentowy udział w sprzedaży w maju i czerwcu.
To nie jest też tak, że Bezpieczny kredyt 2 proc. jest naszym priorytetem — wszystkie wnioski traktujemy tak samo. Należy jednak uwzględnić, że program cieszy się dużym zainteresowaniem i obecnie 77 proc. wniosków dotyczy właśnie tego kredytu.
Czy bierzecie pod uwagę opcję atomową, czyli rezygnację ze współpracy z pośrednikami? Macie przecież dużą sieć własnych placówek...
Nie mamy takich zamiarów. Rynek jest tak skonstruowany, że klient w pierwszej kolejności kieruje się do pośrednika. Mam nadzieję, że uda się wypracować dobre rozwiązanie i liczymy na otwartość oraz wyrozumiałość brokerów. Dodam, że sytuacja zmobilizowała nas również do przejrzenia naszych wewnętrznych procesów i obecnie pracujemy nad ich ulepszeniem. Na bieżąco i konsekwentnie usprawniamy proces kredytowy, aby jak najwięcej jego elementów odbywało się w sposób automatyczny.
Kiedy zaproponujecie kredyt hipoteczny oparty na stawce WIRON?
Oferowanie produktów opartych na nowym wskaźniku rozpoczniemy stopniowo. Obecnie trwają intensywne prace nad dostosowaniem naszej oferty do nowych regulacji, zarówno w zakresie klientów detalicznych, jak też korporacyjnych. Myślę, że to jest możliwe pod koniec tego roku, ale zależy od wielu czynników i nie mogę niczego obiecać. Jeśli uda się w tym roku, to najszybciej w grudniu.
Jak wygląda sytuacja z WIBOR-em i próbami podważania tego wskaźnika. Czy sądzi pan, że czeka nas powtórka z kredytów frankowych?
WIBOR jest niepodważalny. To stanowisko ma silne wsparcie KNF-u i innych instytucji państwa, w tym UOKiK. Stosowanie WIBOR-u było i jest zasadne, legalne i spełniające wszelkie kryteria wymagane przepisami polskim i europejskimi. Nie ma nieprawidłowości, na które można byłoby się powołać i podważyć WIBOR.
W sprawach frankowych czekacie na rozwiązanie problemu czy to dzięki ugodom, czy sprawom sądowym, czy też macie jeszcze jakiś inny pomysł?
Zachęcamy do ugód. To naszym zdaniem najkorzystniejsze rozwiązanie. Od czasu wyroku TSUE liczba wniosków o mediacje rzeczywiście spada, natomiast liczba zawartych ugód utrzymuje się na stałym poziomie. Obecnie 76 proc. wniosków o mediacje kończy się pozytywnie, czyli podpisaniem umowy. 51 proc. klientów, którzy mogli z umowy skorzystać, faktycznie z takiej sposobności skorzystało.
Czy proponujecie coś ekstra klientom w związku z tym, że sytuacja zmieniła się po wyroku TSUE?
Jesteśmy bardziej elastyczni, ale nasza oferta mieści się w ramach szablonu, który stosujemy od początku. Niemniej staramy się pokazać klientowi, że to, co płaci kancelarii prawniczej w przypadku złożenia pozwu, może uzyskać w ramach negocjacji z bankiem i w ten sposób obniżyć wysokość zobowiązania.
Czy macie pozwy ze strony klientów, z którymi zawarliście ugody?
Jeden.
Złożone przed czy po wyroku TSUE?
To świeża sprawa.
Nie obawiacie się ryzyka z tej strony?
Zawieramy ugody po negocjacjach z klientami w ramach formatu wypracowanego przez KNF. Ugody są notyfikowane i w nadzorze, i przed sądem. Cały proces — zarówno dla banku, jak też dla klienta — zorganizowany jest w taki sposób, by był w pełni zrozumiały i transparentny dla obu stron.
Przed wyrokiem TSUE dość żywo dyskutowany był pomysł ustawowego rozwiązania problemu frankowego. Ostatecznie w związku z tym, że mamy rok wyborczy, koncepcja upadła. Czy uważa pan, że po wyborach należałoby podnieść ten temat, czy też sprawa frankowa faktycznie jest już zakończona?
W swoich wyrokach z czerwca i lipca TSUE wyraźnie wskazuje i odsyła do przepisów krajowych. W tym kontekście ustawa dotycząca spraw frankowych byłaby bardzo pomocna. Liczę na to, że po wyborach powróci inicjatywa rozwiązania tego problemu. Regulacje ustawowe na pewno przyspieszą i ułatwią rozwiązanie kwestii kredytów we frankach. Ostatecznie skorzysta na tym cała gospodarka, dla której ważne jest, by banki miały solidną bazę kapitałową, żeby generowały zyski potrzebne do finansowania ważnych projektów związanych z transformacją energetyczną, inwestycjami infrastrukturalnymi czy modernizacją armii.
Przy okazji wyborów odbędzie się referendum. Jedno z pytań dotyczy sprzedaży firm państwowych. Jak pan odpowie na to pytanie?
Patrząc z perspektywy banków, udział skarbu państwa w aktywach sektora bankowego wynosi około 50 proc. Struktura akcjonariatu polskich banków jest więc zdywersyfikowana. Uważam, że to właściwy poziom. Mamy zrównoważony rynek, z dużym i silnym udziałem banków z kapitałem zagranicznym. Z punktu widzenia polskiej gospodarki istotne jest to, gdzie mieści się centrala banku. Z całą pewnością dla zagranicznych banków wkład w rozwijanie polskiej gospodarki też jest bardzo ważny, jednak jest wiele projektów strategicznych — takich jak transformacja energetyczna, małe reaktory jądrowe, docelowo być może duża energetyka jądrowa, które wymagają udziału silnych instytucji finansowych z centrum decyzyjnym znajdującym się w Polsce.
Centra decyzyjne są jednak mocno rozproszone. Mamy kilka państwowych banków, co z punktu widzenia właścicielskiego jest marnowaniem kapitału. Kilka lat temu pojawiła się koncepcja połączenia PKO BP z Pekao. Po fuzji Orlenu z Lotosem taki mariaż nie wydaje się nieprawdopodobny...
Nie sposób nie zgodzić się z tezą, że duży bank może więcej, natomiast nasza strategia zakłada rozwój i przez przejęcia, i w ramach organicznego wzrostu. Jesteśmy obecni za granicą: KredoBank w Ukrainie, oddziały w Niemczech, Czechach, na Słowacji, działamy transgranicznie w Rumunii. Ostatnio podjęliśmy decyzję o otwarciu oddziału na Węgrzech. Sukcesywnie budujemy więc obecność poza Polską. Fuzja z Pekao z pewnością jest atrakcyjnym konceptem, ale obecnie zupełnie nie jest brana pod uwagę.
Strategia banku przewiduje przejęcia za granicą. Czy prowadzicie jakieś analizy pod tym kątem?
Cały czas monitorujemy rynki i mogę powiedzieć, że gdyby gdzieś w Europie, na rynku bliskim Polski, pojawiła się jakaś okazja, atrakcyjny bank — zresztą nie tylko bank, ponieważ interesują nas ogólnie firmy z rynku finansowego — to z całą pewnością będziemy się takim okazjom przyglądać i je analizować.
Niedawno do kupienia było PayU. Okazja przeszła wam koło nosa...
Tak bym tego nie nazwał. Interesują nas inwestycje, które wnoszą wartość dodaną do naszej grupy. W tym przypadku tak nie było.
Czy kupicie Velobank?
Tematy związane z przejęciami lubią ciszę. Mogę jedynie powiedzieć, że na pewno będziemy kierować się decyzją biznesową, korzyścią dla banku i korzyścią dla klientów, inwestorów oraz potencjałem rozwoju grupy PKO BP.
Czy taka akwizycja nie wpisuje się w misyjność polskich banków?
Ale każda decyzja o przejęciu musi być poprzedzona dokładnymi analizami. Jeśli zdecydujemy się na taki krok, wówczas na pewno będziemy to komunikować.
A co z Bankiem Pocztowym? Zapowiedzieliście due diligence przed rokiem i od tamtego czasu cisza...
Bo — tak jak wspomniałem — tematy związane z przejęciami lubią ciszę i spokój.
Mijają cztery miesiące, od kiedy przyszedł pan do PKO BP, a wciąż nie ma pan zgody KNF na objęcie posady prezesa.
Jeśli przeanalizujemy, jak długo mniej więcej czeka się na decyzje KNF, to mieszczę się w średniej. Czekam z pokorą na werdykt KNF.
Obecną strategię zaczęła pisać prezes Iwona Duda, ogłosił ją p.o. prezesa Paweł Gruza, a pan ją realizuje. Nie chce jej pan zmienić, dodać coś od siebie?
Po sześciu miesiącach realizacji strategii widać, że przynosi dobre efekty, i to nie jest czas na dokonywanie zmian. Później rozsądnym krokiem będzie przyjrzenie się wyznaczonym celom, zadaniom i ewentualnie dokonanie korekty. Jeśli coś nie wychodzi, zastanowimy się, gdzie jest problem, a tam, gdzie zauważymy większy potencjał, dołożymy jeszcze większych starań.
Będą jakieś zmiany personalne w banku?
Jednym z pierwszych zadań, które sobie wyznaczyłem przychodząc do banku, było ustabilizowanie sytuacji kadrowej. Sądzę, że udało mi się to osiągnąć. Nie mam ani katalogu zmian personalnych, ani listy osób do zwolnienia czy do przyjęcia. Mamy dobrą kadrę. Nie chcę, żeby ludzie odchodzili z banku. Dbam o to, żeby dobrze się tu czuli. To jest mój priorytet.