Inwestującym w bitcoina przyda się ostrzeżenie

Mikołaj ŚmiłowskiMikołaj Śmiłowski
opublikowano: 2023-07-20 20:00

W obliczu potencjalnej akceptacji ETF inwestującego w bitcoina hossa na rynku kryptowalut traktowana jest jako pewnik. Warto się zastanowić, czy słusznie.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • co spowodowało optymizm inwestorów z rynku kryptowalut
  • czemu oczekiwania są na wyrost
  • jakie są argumenty przeciw hossie
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Wśród entuzjastów rynku kryptowalut nie ma obecnie miejsca na jakikolwiek pesymizm – inwestorzy oraz media prześcigają się w tym, kto ma więcej argumentów za odrodzeniem popularności wirtualnych aktywów po kilku bardzo trudnych kwartałach. Co ciekawe, do optymistów dołączyły ostatnio niektóre instytucje finansowe. Każda ze stron ma jednak w hossie interes, ale jeżeli trzeźwo spojrzeć na ostatnie wydarzenia istotne dla bitcoina, negatywnych przesłanek również nie brakuje.

Scenariusz bazowy

Kilka tygodni temu BlackRock wystąpił z wnioskiem o utworzenie ETF inwestującego bezpośrednio w bitcoina. Mimo że w przeszłości tego typu pomysły były odrzucane przez regulatora rynku, inwestorzy są przekonani, iż amerykańska komisja papierów wartościowych i giełd (SEC) da zielone światło, ponieważ BlackRock jest największą firmą zarządzającą aktywami na świecie, ma w portfelu 9 bln USD i posiada wystarczające argumenty, aby przekonać nadzorcę.

Zainteresowanie kolejnych dużych firm podobnym wehikułem skłoniło inwestorów do oczekiwania istotnych napływów środków na rynek kryptowalut – kurs bitcoina w ciągu miesiąca podskoczył o 20 proc. Większość uczestników rynku zaczęła traktować powstanie ETF-ów jako pewnik. Optymizm nie wziął się znikąd - w historii tylko jeden wniosek BlackRocka o utworzenie nowego produktu inwestycyjnego został odrzucony.

Jednym z najczęściej wymienianych argumentów, przemawiających za zgodą na powstanie ETF opartego bezpośrednio na bitcoinie jest fakt, że bardzo podobne instrumenty już istnieją - dwa lata temu SEC zezwolił na utworzenie ETF inwestujących w kontrakty futures bitcoina. Sceptycy zadają jednak pytanie, po co nam coś nowego, skoro niemal identyczne instrumenty istnieją i mało kto się nimi interesuje? Podobne wątpliwości mogą mieć regulatorzy.

Na logikę

Kierując się prawdopodobieństwem można założyć, że nowe ETF na bitcoina jednak powstaną. Nie ma natomiast gwarancji, że spowodują na rynku kryptowalut taką rewolucję, jakiej się oczekuje. Dużo w tej kwestii nauczył nas debiut istniejących już instrumentów pochodnych bitcoina, inwestujących w kontrakty. Po raz pierwszy na rynku pojawiły się w październiku 2021 r., u szczytu hossy giełdowej i podczas wzmożonego apetytu inwestorów na ryzyko. Po kilku dniach od emisji ProShare Bitcoin Strategy ETF, główny przedstawiciel segmentu miał pod zarządzaniem 1 mld USD. Kurs bitcoina podskoczył do 69 tys. USD.

Euforia nie potrwała jednak długo - po kilku dodatnich tygodniach środki z największego ETF na kontraktach na bitcoinie oraz jego mniejszych konkurentów zaczęły stopniowo znikać. Wiele instytucji wycofało wniosek o utworzenie podobnych funduszy. Równie szybko wyczerpała się zwyżka na rynku kryptowalut. W listopadzie 2021 r. kurs bitcoina osiągnął szczyt wszech czasów. po czym rozpoczął cykl spadkowy.

Ciężko wskazać powód, dla którego tym razem miałoby nie być podobnie. Inwestorzy tak silnie dyskontują powstanie nowego rodzaju funduszu, że wielu z nich w dniu ogłoszenia decyzji może po prostu “sprzedać fakty”. Oczekiwania są na tyle duże, że trudno je będzie spełnić, szczególnie w obecnych warunkach rynkowych – seria bankructw i oszustw miała dość duży wpływ na to, jak postrzegany jest rynek kryptowalut.

Standard Chartered przewiduje czterokrotny wzrost kursu bitcoina w ciągu kolejnych 18 miesięcy, jeszcze większej zwyżki spodziewa się Cathie Wood, zarządzająca ARK Invest. Ich zdaniem będzie to możliwe dzięki napływowi kapitału z funduszy ETF na bitcoinie. Pytanie, czy rzeczywiście uda im się przyciągnąć tak dużo nowych środków? Kilka dni temu stratedzy JPMorgana opublikowali raport, w którym ukazali dane zebrane z europejskich oraz kanadyjskich ETF opartych na bitcoinie. Zainteresowanie nimi było wyjątkowo małe, co zdaniem ekspertów powtórzy się w Stanach Zjednoczonych. Napływy nie będą na tyle duże, aby cokolwiek na rynku zmienić, ponieważ każdy, kto chciał, już zainwestował w bitcoina, a zaufanie do wirtualnych aktywów jest mniejsze niż kiedykolwiek.

- Jesteśmy bardzo odlegli od twierdzenia, że powstanie pierwszych ETF opartych o bitcoina musi oznaczać hossę. Szybki spadek entuzjazmu po utworzeniu ETF opartych na kontraktach futures na bitcoina był znamienny. Do wywołania długotrwałego i istotnego efektu niezbędne byłoby przyciągnięcie napływów, które miałyby faktyczny wpływ na rynek wyceniany obecnie na 578 mld USD. Prawdopodobny jest bowiem scenariusz osiągnięcia przez nowe produkty aktywów na poziomie około 1 mld USD w ciągu pierwszych dwóch lat funkcjonowania, z czego i tak część może pochodzić z odpływów z istniejących już derywatów, dających ekspozycję na rynek kryptowalut - mówi Kamil Cisowski, dyrektor zespołu analiz i doradztwa inwestycyjnego w DI Xelion.